środa, 31 października 2012

Maseczka oczyszczająco-odżywcza jako ostatnia w październikowej akcji maseczkowej

Jak ten miesiąc szybko minął, a z nim kończy się październikowa akcja maseczkowa. Jako ostatnia w tej akcji wystąpi maseczka oczyszczająco-odżywcza firmy Dermaglin. To moja druga meseczka tej firmy i na pewno nie ostatnia. Pisałam już o maseczce Kleopatra klik.

 
Maseczka oczyszczająco-odżywcza wygląda tak:
 
 
 
 
O maseczce możemy przeczytać:
 

 
 
 
Moja ocena:
Muszę przyznać, że polubiłam maseczki tej firmy. Nawet nie wiedziałam, że tak dobre kosmetyki można kupić w Rossmanie czy innych sklepach zielarskich. Mam ochotę wypróbować także inne maseczki tej firmy, kuszą mnie też te do ciała.
 
Jeśli chodzi o maseczkę oczyszczająco-odżywczą to wygląda bardzo podobnie jak maseczka Kleopatra. Jest ciemnozielona, prawie szara i bardzo gęsta. Łatwo się ją nakłada na skórę. Zasycha szybko zwłaszcza na brzegach i trzeba pamiętać aby ją zwilżyć i nie dopuścić do zaschnięcia. Po zmyciu maseczki miałam kilka czerwonych plam na skórze ale szybko ustąpiły. Efekt maseczki bardzo mnie zaskoczył. Skóra była rozjaśniona, bardziej gładka i oczyszczona co widać było od razu. Zresztą maseczki bardzo szybko poprawiają wygląd skóry. Przy jej regularnym stosowaniu na pewno zyska moja skóra. Jestem z niej bardzo zadowolona, z całą pewnością warto ją kupić.
 
Październikowa akcja maseczkowa dobiegła końca ale ja postanawiam dalej regularnie stosować maseczki i odkrywać wciąż nowe, ciekawe, a czasami bardzo egzotyczne maseczki. Już nawet kilka mam na oku. Dzięki tej akcji i innym blogerkom odkryłam kilka bardzo interesujących maseczek. Myślę, że z czasem przeczytacie o nich na moim blogu. Na razie jednak muszę skończyć te, które mam w domu.
 
Mam nadzieję, że wytrwałyście do końca i Wasza skóra jest piękniejsza i zdrowsza.
 
 
Pozdrawiam Was cieplutko
 
LIMONKA

poniedziałek, 29 października 2012

Musująca bomba kąpielowa - Krem Truskawkowy

Jak wiecie uwielbiam kule do kąpieli, a te musujące najbardziej. Wrażenia wzrokowe bardzo mile widziane. Tak już mam, że jako posiadaczka wanny z przyjemnością z niej korzystam. A dodatków do kąpieli nie brakuje więc mogę się relaksować ile tylko dusza zapragnie.
 
Używałam do tej pory bardzo wielu kul do kąpieli. Jedne podobają mi się bardziej, a inne mniej. Oczywiście każdy ma swoje wymagania i każdy lubi co innego. I dobrze, bo życie byłoby bardzo nudne gdyby wszyscy lubili to samo. A tak to przynajmniej jest w czym wybierać.
 
W Archipelagu Piękna kupiłam dwie bomby musujące. Jedną Kwiat pomarańczy w czekoladzie klik, a drugą Krem Truskawkowy.

 
 
 
 
O musujacej bombie kąpielowej - Krem Truskawkowy przeczytamy:
 
"Nuta zapachowa: truskawkowo - karmelowa


Naturalne składniki: olejek z mirry z Jawy, olejek z geranium, płatki masła kakaowego
Dodatki: nasiona żurawiny
Właściwości: nawilżające, odżywcze
Waga: 160 g
 
Podaruj sobie rozkoszną kąpiel w aromacie świeżych truskawek z nutką karmelu. Wiórki masła kakaowego doskonale nawilżą Twoje ciało a czyste olejki z mirry i geranium rozpieszczą zmysły.
Wytwarzane są ręcznie z naturalnych, czystych komponentów, dzięki czemu mogą być używane również przez osoby o wrażliwej skórze.
 
Cudowne zapachy i właściwości pielęgnacyjne musujących bomb kąpielowych uzyskuje się dzięki zastosowaniu naturalnych organicznych olejków sprowadzanych z całego świata.
 
Każda bomba to ręcznie tworzone małe arcydzieło, które w magiczny sposób rozpuści się w Twojej wannie."

 
 


 
Moja ocena:
Jak same widzicie bomba kąpielowa wygląda pięknie. Pachnie delikatnie i spodziewałam się, że będzie wspaniała. Niestety, muszę przyznać, że się troszkę rozczarowałam. Po włożeniu do wanny bomba intensywnie musuje uwalniając bardzo delikatny zapach. Barwi wodę bardzo delikatnie, prawie niewidocznie  ale to nie jest najważniejsze. W wodzie pływają jak się domyślam nasiona żurawiny co wygląda jakbym wodę posypała makiem. Te drobinki bardziej zbierają się na wannie. Nie za bardzo wrażenia wzrokowe mi odpowiadają, na szczęście bomba nie wysusza skóry.
 
Mnie ta bomba nie przypadła do gustu, ale to są tylko moje wrażenia. Może komuś kto lubi bardziej delikatne zapachy bardziej się spodoba. Jeśli miałabym wybierać to o wiele bardziej podobała mi się bomba Kwiat pomarańczy w czekoladzie.
 
 
Pozdrawiam Was cieplutko
 
LIMONKA
 
 
 

sobota, 27 października 2012

Maseczka Kleopatra jako czwarta w październikowej akcji maseczkowej

Październikowa akcja maseczkowa wciąż trwa, a ja poznaję bardzo ciekawe maseczki. Jedne sama stosuję, a o innych czytam na innych blogach i wpisuję sobie na moją listę zakupów. Dzięki tej akcji mogłam poznać maseczki, na które wcześniej nawet nie zwracałam uwagi przeglądając oferty sklepów z kosmetykami naturalnymi. Uważam, że ta akcja była bardzo potrzebna.

Do grona mojej kolekcji dołączyły dwie maseczki z firmy Dermaglin. Jedna Kleopatra, a druga druga oczyszczająco-odżywcza. Dzisiaj napiszę Wam o maseczce Kleopatra.





Opis na maseczce przedstawia się następująco:



Moja ocena:
Najbardziej zaciekawiła mnie zielona Glinka Kambryjska. Glinka ta ma w zasadzie wszystkie makro i mikroelementy, niezbędne dla człowieka, takie jak: krzem, fosfor, żelazo, azot, wapń, magnez, potas aluminium, cynk, miedź, selen. Niewątpliwie jej działanie jest dobroczynne na skórę. Maseczka oprócz glinki zawiera także miód, olejek różany i jedwab. Lubię maseczki, które dbają o nawilżenie skóry.
 
Maseczka jest bardzo gęsta ale przyjemnie się ja nakłada na skórę. Jest koloru ciemnozielonego, a nawet bardzo ciemnozielonego. Ciekawie wygląda na skórze. Bardzo szybko zasycha trzeba więc pamietać aby nie dopuszczać do zasychania maseczki. Ja spryskiwałam skórę hydrolatem. Po zmyciu maseczki miałam na skórze lekko czerwone plamki, ale nie piekła mnie skóra. Nie odczuwałam żadnego dyskomfortu.  Plamy na szczęście szybko ustąpiły. Skóra wyglądała ładnie, była nawilżona i jakby grubsza. Taka mięsista, to chyba jest lepsze określenie.
 
Odpowiada mi się ta maseczka, ciekawa jestem następnej tej firmy czyli oczyszczająco-odżywczej. Jak tylko ją przetestuję zaraz podzielę sie z Wami moimi wrażeniami.
 
 
Pozdrawiam Was cieplutko
 
LIMONKA
 
 

piątek, 26 października 2012

Zapraszam na rozdanie u Łucji z Agulkowego Pola

Kochani,

zapraszam Was na blog Agulkowe Pole. Łucja rozdaje wspaniałe nagrody.





Koniecznie tam zajrzyjcie, bo naprawdę warto.


Życzę Wszystkim powodzenia!
 


czwartek, 25 października 2012

TAG - Moje włosy w pigułce

Dostałam bardzo fajny TAG - Moje włosy w pigułce od Sandry, autorki bloga Natura i uroda. 
Bardzo Ci Sandro dziękuję.
 
 
Zasady:
  • odpowiedzieć na 13 pytań,
  • otagować 5 osób (oczywiście poinformować je o tym),
  • podziękować nominującemu blogerowi na jego blogu.
 
 
Zapraszam do zabawy.


1.Twój naturalny kolor włosów:
Blond.

2.Twój obecny kolor włosów:
Blond z jaśniejszymi pasemkami.

3. Aktualna długość Twoich włosów:
Dłuższe, sięgają mi spokojnie poniżej ramion.

4. Długość na jaką chciałabyś zapuścić włosy:
Chciałabym mieć długość do połowy pleców.
 
5. Jak często podcinasz końcówki?
Regularnie co dwa miesiące. Zależy od stanu włosów.
 
6. Twoje włosy są proste, kręcone czy falowane?
Proste, z tendencją do falowania jak jest wilgoć w powietrzu.

7. Jaką porowatość mają Twoje włosy?
Jeszcze tego nie wiem, jestem na etapie ustalania mojej porowatości włosów.

8. Jakie są Twoje włosy (np. normalne, przetłuszczające się, suche itp.)?
Moje włosy są przetłuszczajace przy głowie, a bardziej suche na końcach.
 
9. Jak wygląda Twój codzienny włosowy rytuał pielęgnacyjny?
W miesiącach ciepłych myję włosy codziennie rano, a jak jest zimno to myję włosy wieczorem. Zawsze po myciu na mokre włosy nakładam odżywkę. Po chwili ją spłukuję, rozczesuję włosy, chwilkę czekam i potem suszę suszarką. Rano nie mam czasu aby czekać, aż same wyschną ponieważ o 6.10 wychodzę do pracy.

10. Czego nie lubią Twoje włosy (np. wiatru, silikonów itd.)?
Moje włosy nie lubią zdecydowanie wilgoci w powietrzu bo wtedy tańczą jak im się podoba. Myślę, że suszarki też nie lubią.

11. Co lubią Twoje włosy (nawilżanie, olejowanie itp.)?
Lubią maseczki, które robię regularnie. Jeżeli chodzi o olejowanie włosów to przymierzam się do tego, ale jakoś jeszcze się na to nie zdobyłam.

12. Jaka jest Twoja ulubiona fryzura?
Lubię włosy rozpuszczone, albo fantazyjnie upięte.

13. Gdyby Twoje włosy umiały mówić to co by powiedziały?
Pewnie poprosiłyby mnie abym ograniczyła używanie suszarki i bardziej zadbała o ich kondycję.
 
14. (pytanie opcjonalne): od kiedy stosujesz świadomą pielęgnację włosów?
Zawsze starałam się dbać o moje włosy. Wcześniej zanim zaczełam prowadzić bloga nie szukałam informacji na innych blogach jak pielęgnować włosy. Nigdy wcześniej nie wiedziałam nic o olejowaniu włosów. Teraz wiem jak to zrobić i powoli będę to wcielać w życie. Wierzę, że systematyczna pielęgnacja przynosi efekty. Na wszystko potrzeba czasu. A teraz nadchodzi niekorzystny okres dla włosów, zimno na zewnątrz i ciepło w domu od kaloryferów. Ale przy odrobinie chęci można cieszyć się pięknymi włosami.


Do zabawy nominuję:
 

http://eko-logiczniej.blogspot.com/

http://naturaipiekno.blogspot.com/

http://ekologia-nacodzien.blogspot.com/

http://fyourbeauty.blogspot.com/



Pozdrawiam Was cieplutko

LIMONKA

środa, 24 października 2012

Jabłkowa sól do kąpieli marki Stenders

Jak wiecie uwielbiam kapiele w wannie z różnymi dodatkami. Taki relaks w wannie to idealny sposób na sprawienie sobie przyjemności. Zyskuje jeszcze na tym i nasza skóra.

Tym razem do wanny dodałam jabłkową sól do kąpieli Stenders. Sól jest koloru zielonego o ładnym, owocowym zapachu. Bardzo mi się ten zapach podoba. Sól zabarwiła wodę na kolor jasnozielony, ale taki landrynkowy. Super. Uwielbiam takie klimaty w wannie. Kąpiel nie wysuszyła skóry, za co lubię ją jeszcze bardziej. Najbardziej podoba mi się ta chwila kiedy woda powoli się zabarwia i zmienia kolor na bardziej intensywny, doznania wzrokowe gwarantowane. Takie małe przyjemności, a cieszą bardzo.
 
 
 
Na karteczce dołączonej do soli możemy przeczytać:
 
"Naturalna sól do kąpieli z Morza Śródziemnego jest bogata w biologicznie czynne substancje. Ma działanie tonizujące, odświeżające i relaksujące. Łagodzi ból mięśni po wysiłku fizycznym, poprawia kondycję układu nerwowego i idealnie redukuje stres. Jony wapnia zawarte w soli morskiej wzmacniają płytkę paznokciową, podczas gdy jony sodu i potasu regulują stopień nawilżenia skóry.
 
Skład: sól morska, olejek eteryczny lub zapachowy + barwnik. Może zawierać susze roślinne."
 
 
 
Jabłkowa sól do kąpieli bardzo przypadła mi do gustu. Muszę rozejrzeć się za innymi solami, które umilą mi jesienno-zimowe dni. Kiedy za oknem będzie szaro, zimno i brzydko ja w pachnącej kapieli zatrzymam sobie lato w łazience.
 
 
Pozdrawiam cieplutko
 
LIMONKA
 
 

poniedziałek, 22 października 2012

Wyróżnienie "Za pasję, kreatywność, cierpliwość i wiele innych...

Spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Sandra, autorka bloga Natura i uroda przyznała mi wyróżnienie "Za pasję, kreatywność, cierpliwość i wiele innych...". Bardzo Ci dziękuję Sandro. Jestem naprawdę wzruszona.

Niezmiernie mi miło, że mój blog zasłużył na to wyróżnienie. To daje jeszcze większą siłę i motywację do dalszej pracy.




Uważam, że na to wyróżnienie zasługują wszystkie blogerki, które z pasją prowadzą swoje blogi. Jest wiele blogów, które regularnie czytam, są też i takie, na które trafiam przypadkiem przeglądając swoje ulubione blogi. Dziewczyny piszecie wspaniale!

Tak wiele ciekawych rzeczy można się od Was nauczyć. Jedne z pasją piszą jak dbać o włosy (ideał, do którego warto dążyć), inne opisują cudowne kosmetyki, które dbają o naszą skórę. Są też i takie, dzięki którym o mały włos nie polizałabym ekranu (mam na myśli blogi kulinarne, a jak widzę te zdjęcia tortów i ciasteczek to aż mi ślinka cieknie). Lubię też zaglądać na blogi o tematyce podróżniczej, wtedy przenoszę się w całkiem inny, odległy, ale jakże ciekawy świat.
Bo życie można przeżyć głębiej, a z drobiazgów układamy nasz codzienny świat.

Moje ulubione blogi zostały już wyróżnione. Nie chciałabym powielać tych wyróżnień, dziewczyny wiecie, że Was czytam i podziwiam.
 
Chciałabym jednak wyróżnić blog, który mnie niezmiennie zachwyca. Mam na myśli blog Podróże i smaki.  Pełen niesamowitych i wyśmienitych dań, fascynujacych miejsc sprawia, że chętnie przenoszę się do świata pełnego smaków.
Naprawdę warto tam zaglądać.
 
 
Pozdrawiam
 
LIMONKA
 

niedziela, 21 października 2012

Jesienne inspiracje

Cudowna jesień za oknem, uwielbiam tą porę roku. Jest kolorowo, ciepło, po prostu bajecznie.
 
Można, a nawet trzeba marzyć ....
 
 
 
 








Serdecznie Was pozdrawiam i życzę samych kolorowych dni

LIMONKA


sobota, 20 października 2012

Maseczka łagodnie peelingująca z olejkiem z pestek brzoskwini jako trzecia w akcji maseczkowej

Kolejną maseczką, o której chciałam Wam napisać w ramach październikowej akcji maseczkowej jest maseczka łagodnie peelingująca z olejkiem z pestek brzoskwini firmy Luvos. Maseczka jest świetna, warto ją kupić i systematycznie stosować.
 

 
 
Składniki: Aqua, Sorbitol, Alcohol, Caprylic/Capric Triglyceride, Loess, Glycerin, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Cetearylalcohol, Glyceryl Stearate Citrate, Glyceryl Stearate, Prunus Persica Kernel Oil, Cetearyl Glucoside, Bentonite, Salix Alba (Willow) Extract, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil*, Tocopherol (Vitamin E), Maltodextrin, Xanthan Gum, Sodium Hydroxyde, Parfum** (Natural Essential Oils), CI 77891 (Titanium Dioxide), CI 77492 (Iron Hydroxides), CI 77499, CI 77491 (Iron Oxides).* z kontrolowanych upraw biologicznych
** z naturalnych olejków eterycznych
 

Na etykiecie maseczki możemy przeczytać:

 
 
Olej z pestek brzoskwini otrzymuje się przez tłoczenie na zimno z jąder pestek brzoskwini. Olej zawiera wysoką koncentrację NNKT, w tym kwas linolowy typu omega-6 i kwas oleinowy typu omega-9.
Olej z pestek brzoskwini dobrze się wchłania i jest świetnie tolerowany przez skórę. Zmiękcza naskórek, działa odświeżająco, ochronnie, poprawia koloryt zmęczonej, szarej cery, delikatnie ściąga rozszerzone pory. Jego obecność w maseczce jest wielce pożądana.

 
Moja ocena:
Poprzednia maseczka nawilżająca firmy Luvos bardzo przypadła mi do gustu. Pisałam o niej tutaj. Dlatego kupiłam kolejną maseczkę. Jak wiecie uwielbiam maseczki za szybką poprawę wyglądu skóry. Tak niewiele potrzeba aby szybko dostarczyć skórze niezbędnych składników. Nie zawsze mam czas aby poleżeć sobie spokojnie z maseczką, wtedy nakładam ją jak idę się kąpać i potem zmywam.

Maseczkę łagodnie peelingującą z olejkiem z pestek brzoskwini zamknięto w saszetce 2 x 7,5 ml. Jest to praktyczne i wygodne rozwiązanie. Pachnie bardzo przyjemnie i jest w kolorze żółto-piaskowym. Nakłada się ją bardzo łatwo i nie zasycha szybko. Jest gęsta więc nie spływa ze skóry. Po zmyciu maseczki od razu widać efekt w postaci oczyszczonej i gładszej skóry. Skóra jest jakby bardziej odświeżona, a pory wydają się mniejsze. Taki efekt w zupełności mi odpowiada. Za to kocham maseczki, od razu poprawia się humor jak się spojrzy w lusterko.

Na pewno kupię jeszcze tą maseczkę bo doskonale działa na moją skórę.


A jak Wam idzie akcja maseczkowa?


Pozdrawiam serdecznie

LIMONKA

 

czwartek, 18 października 2012

Szampon z miłorzębem japońskim firmy Logona

Od wielu lat szukam idealnego szamponu dla siebie. Na rynku jest ich wiele, mam na myśli oczywiście tylko te naturalne bo takich używam. Staram się wcześniej czytać opinie o kosmetyku zanim go kupię ale jak wiadomo każde włosy są inne i to co służy jednemu drugiemu może już nie odpowiadać. Dotyczy to także i kosmetyków pielęgnacyjnych, tutaj opinie często są bardzo rozbieżne. Trzeba po prostu szukać aż się trafi na swój ideał.
 
Będąc jakiś czas temu w aptece moją uwagę przykuły szampony Logona. Nigdy wcześniej nie miałam nic tej firmy. Pani w aptece bardzo chwaliła produkty tej firmy. Pokazała mi kilka szamponów różnych firm ale tą polecała najbardziej. Kupiłam więc z ciekawości szampon Logona z miłorzębem japońskim ponieważ polecany jest szczególnie do włosów o uszkodzonej strukturze, do rozdwajajacych się i wysuszonych, a także farbowanych chemicznie. Pomyślałam, że ten szampon może pomóc moim włosom.


 
 
Producent tak opisuje ten szampon:
"Ekstrakt z miłorzębu japońskiego nawilża włosy, jednocześnie wzmacniając je od wewnątrz. Naturalna betaina, jedwab i wyciąg z nagietka intensywnie regenerują strukturę włosa, a wyciąg z kiełków pszenicy zapewnia delikatną pielęgnację, zabezpieczając przed utratą wilgotności oraz zapobiegając łamaniu i rozdwajaniu. 
Włosy dają się lekko czesać, są aksamitne i błyszczące.

Nie zawiera środków konserwujących. Nie testowany na zwierzętach.

Skład: Aqua (Water), Coco Glucoside, Alcohol*, Glycerin, Disodium Cocoyl Glutamate, Sodium Cocoyl Glutamate, Glyceryl Oleate, Sodium PCA, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Calendula Officinalis Flower Extract*, Hydrolyzed Silk, PCA Ethyl Cocoyl Arginate, Betaine, Triticum Vulgare (Wheat) Bran Extract, Xanthan Gum, Sodium Stearoyl Lactylate, Parfum (Essential Oils), Limonene, Phytic Acid, Citric Acid
* z kontrolowanych upraw biologicznych".
 
 
Moja ocena:
Szampon ładnie pachnie i ma konsystencję żelową. Mało się pieni co dla niektórych może być jego wadą. Ja myję włosy dwa razy, za drugim razem pieni się już lepiej. Ale szampony naturalne nie pienią się tak jak drogeryjne więc ja nie uważam tego za minus. Muszę przyznać, że włosy mam ładniejsze odkąd zaczełam stosować ten szampon. Nie mam na głowie "siana", a włosy wyglądają na nawilżone i gładsze. Oczywiście niezbędne staje się nałożenie odżywki, bez niej nie mam szans na rozczesanie włosów.  Zresztą nie pamietam żadnego szamponu, po którym udałoby mi się rozczesać włosy bez odżywki. Takie mam włosy, ciężko mi znaleźć odpowiedni szampon. Z mojej perspektywy niestety nie zgodzę się ze stwierdzeniem umieszczonym na opakowaniu "włosy dają się lekko czesać". Ale może przy innych włosach tak będzie.  W sumie szampon dobrze myje włosy, nie mogę narzekać. Jestem z niego zadowolona. Ma wygodne opakowanie i jest wydajny. Z chęcią wypróbuję inne szampony tej firmy.

A Wy  znacie szampony tej firmy?

Pozdrawiam

LIMONKA


 

sobota, 13 października 2012

Maseczka nawilżająca Luvos z olejkiem migdałowym czyli akcja maseczkowa trwa

Kolejny tydzień października za nami. I kolejny z akcji maseczkowej. Ta akcja to doskonały sposób aby nie zapominać o systematyczym stosowaniu maseczek nie tylko w miesiącu październiku ale i przez cały rok. Mam nadzieję, że dla większości z nas stanie się to nawykiem i nie będziemy zapominać o maseczkach jak już ta akcja się skończy.
 
W tym tygodniu podarowałam mojej skórze nawilżającą maseczkę Luvos z olejkiem migdałowym. Ostatnio można wiele ciekawych informacji dowiedzieć się o tej firmie i jej produktach. Jak wiecie ja uwielbiam stosować maseczki i cieszę się, że dzięki tej akcji mam możliwość poznać maseczki, o których nigdy wcześniej nie słyszałam. Po prostu same plusy. A glinki są moim ostatnim odkryciem kosmetycznym.

 
  

O glince możemy się dowiedzieć:
Glinka Luvos ® to w 100% naturalny less, będący unikalna mieszanką minerałów i pierwiastków śladowych. Te pokłady lessowe mają swoje źródło w okresie zlodowaceń plejstoceńskich. Zostały utworzone w wyniku procesów eolicznych na terenie Skandynawii i Niemiec. Less, na bazie którego produkowane są kosmetyki z glinką LUVOS®, jest pylastą skałą osadową. Poprzez suszenie w wysokiej temperaturze (130 C) oczyszcza się go z bakterii, a następnie sprowadza do postaci drobnoziarnistego proszku – cząsteczki o wielkości jednej tysięcznej milimetra. Powstały w ten sposób proszek mineralny – glinka, jest produktem czysto naturalnym, bez chemicznych lub innych dodatków.
 
Preparaty LUVOS® łączą walory zdrowotne glinki mineralnej z pielęgnacyjnymi właściwościami kosmetyków naturalnych. Ponad 100-letnie doświadczenie firmy LUVOS stanowi podstawę opracowania innowacyjnych kosmetyków naturalnych na bazie glinki, bogatej w cenne minerały i pierwiastki śladowe. Kosmetyki naturalne LUVOS® zostały wzbogacone o naturalne substancje czynne pochodzenia roślinnego. Dzięki temu przygotowano dokładnie wyważoną kompozycję składników kosmetycznych dla zdrowej i pięknej skóry."

 
O maseczce nawilżającej Luvos możemy przeczytać:
 
 
 
Składniki: Aqua, Sorbitol, Alcohol, Caprylic/Capric Triglyceride, Loess, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Glyceryl Stearate Citrate, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Glyceryl Stearate, Cetearyl Glucoside, Bentonite, Xylitylglucoside, Anhydroxylitol, Xylitol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil*, Tocopherol (Vitamin E), Maris Sal), Xanthan Gum, Sodium Hydroxyde, Parfum (Natural Essential Oils, zawiera Citronellol**), CI 77891 (Titanium Dioxide), CI 77492 (Iron Hydroxides), CI 77499, CI 77491 ? (Iron Oxides).* z kontrolowanych upraw biologicznych
** z naturalnych olejków eterycznych".
 
Moja ocena:
Maseczka jest w formie saszetki 2 x 7,5 ml co jest bardzo praktyczne. Wystarcza na dwa razy. Ja lubię maseczki w saszetkach, są wygodne i można je zawsze mieć pod ręką. Nie ma obawy, że kosmetyk się przeterminuje bo jest go wystarczajaca ilość w opakowaniu.
Stosowanie maseczki jest bardzo przyjemne. Pachnie ładnie i doskonale rozprowadza się na skórze. Ma kolor kremu orzechowego, przynajmniej mi się tak kojarzy. Taki jasnobrązowy odcień. Ja stosowałam maseczkę zgodnie z zaleceniem producenta.  Pamietałam aby nie dać zaschnąć maseczce na skórze. Efekt? Pięknie nawilżona i gładka skóra. Miałam wrażenie, że jest bardziej jędrna i rozjaśniona. Bardzo fajna maseczka. Z czystym sumieniem mogę ją Wam polecić. Zalecana jest do skóry suchej, ale i mieszana ją polubi.
 
Bardzo się cieszę, że mam okazję dzięki tej akcji poznawać nowe maseczki, które doskonale działają na moją skórę. Maseczka Luvos jest tego doskonałym przykładem.
 
 
Pozdrawiam
 
LIMONKA


 

środa, 10 października 2012

Krem ochronny na każdy dzień

W pielęgnacji skóry wielką uwagę przywiązuję do ochrony skóry przed słońcem i cenię sobie kosmetyki, które walczą z upływającym czasem. Lubię słoneczko ale wiem ile szkody może wyrządzić skórze. Dlatego od wielu lat używam kremów z filtrem przez cały rok. Mam jasną skórę więc zabezpieczam ją przed słońcem.  Nie lubię się opalać.
 
Od lat używam kremów z wysokim filtrem. W lecie stosuję je bezpośrednio na skórę, a w miesiącach jesienno-zimowych nakładam je na krem. Ciężko jest znaleźć kremy naturalne z filtrem wyższym niż 30. Ale pewnego dnia przeglądając strony skepów internetowych zauważyłam, że można już kupić krem naturalny mojej ulubionej marki Argile Provence i to z filtrem 50+. Niesamowicie się ucieszyłam i oczywiście go kupiłam.
 

 
Producent tak zachwala ten krem:
Krem przeciwsłoneczny Naturado skutecznie chroni twarz przed promieniowaniem UVA i UVB dzięki certyfikowanej formule w 100% naturalnej.
Zawiera filtry mineralne mikronizowane, które nie przenikają skóry. Przeźroczysty, lekki, płynny krem jest najlepszym sprzymierzeńcem skóry aby ją chronić przed ekspozycją na słońce.
Skóra po aplikacji jest matowa i satynowa, krem nie klei się i nie pozostawia białych smug. Wzbogacony o olej Kokosowy, Buriti i Masło Shea pielęgnuje skórę podczas kąpieli słonecznej. Krem przeciwsłoneczny to prawdziwa pielęgnacja odżywcza, regenerująca i antyoxydacyjna.
Z filtrem SPF 50 można bezpiecznie korzystać z dobrodziejstw słońca.
100% naturalny, bez konserwantów, całkowicie neutralny i bezpieczny dla skóry wrażliwej. Wskaźnik wysokiej ochrony przeciwsłonecznej 50+ jest zalecany do aplikacji w przypadku pierwszej ekspozycji na słońce (słońce ekstremalne, skóra nietolerancyjna).
 
Składniki: Titanium dioxyde, Aluminium hydroxide, Stearic acid, Caprylic/capric triglycerides, Polyglyceryl-2 dipolyhydroxystearate, Polyglyceryl-3 diisostearate, Zinc oxide, Ribes nigrum (Black currant) flower water*, Coco-caprylate/caprate, Alcohol*, Cocos nucifera (Coconut) oil*,Glycerin, Butyrospermum parkii butter*, Mauritia flexuosa (Buriti) fruit oil*, Helianthus annuus (Sunflower) seed oil*, Sodium chloride, Tocopherol, Citric acid.* Składniki pochodzące z rolnictwa ekologicznego

100% składników pochodzenia naturalnego
33,7% wszystkich składników pochodzących z upraw ekologicznych
 
 
Moja ocena:
Krem do twarzy i ciała o wysokiej ochronie 50 SPF Bio marki ARGILE PROVENCE bardzo przypadł mi do gustu. Zamknięty jest w opakowaniu z dozownikiem co jest bardzo higieniczne i ułatwia stosowanie. Krem ma postać lekkiej emulsji koloru jasnobeżowego o przyjemnym zapachu. Płynna konsystencja doskonale rozprowadza się na skórze. Przy mojej mieszanej cerze muszę chwilę poczekać aż się wchłonie. Krem u mnie pozostawia lekki film na skórze, ale mnie to nie przeszkadza bo i tak zawsze pudruję lekko skórę. Największym dla mnie plusem jest fakt, że krem faktycznie nie pozostawia białych smug, a to często się zdarza. Ja stosuję ten krem już dłuższy okres czasu i uważam, ze jest idealny dla osób o jasnej skórze. Świetnie chroni skórę przed słońcem i jest przyjemny w stosowaniu. 
 
Krem ma pojemność 50 ml, ja używam go tylko do twarzy. Posiada certyfikat Cosmebio logo Zielone.
 
 
A Wy dziewczyny macie jakieś ulubione kremy ochronne z filtrem?
 

Pozdrawiam
 
LIMONKA
 
 
 
 

niedziela, 7 października 2012

Moje ostatnie zakupy kosmetyczne

Zawitałam wczoraj do Rossmanna bo lubię tam zaglądać. Aktualnie trwa tam promocja na marki własne Rossmanna. Tyle cudowności, że aż serce się raduje. Spędziłam tam trochę czasu rozkoszując się atmosferą i stojąc w kolejce do kasy patrzyłam ludziom do koszyka z ciekawości co kupują. I ku mojej radości widziałam, że Alterra cieszy się ogromną popularnością.
 
Z całą pewnością chętnie kupiłabym pół sklepu ale projekt denko skutecznie gasi moje zachcianki. Kupuję tylko takie kosmetyki, które naprawdę potrzebuję. I to ma sens, bo jak kupię kolejne kosmetyki to wrzucę je do szafki i będą tak sobie leżeć i czekać na swoją kolej. A data ważności ucieka.
 
Skorzystałam też z 15% rabatu, który był u Violki na blogu natura i ja na kosmetyki Luvos. Kupiłam szampon z glinką mineralną przywracający równowagę i maseczkę łagodnie peelingującą z olejkiem z pestek brzoskwini. Wiele dobrego czytałam na temat kosmetyków Luvos więc myślę, że mi się spodobają.
 
A w Rossmannie skusiłam się tylko na dwa kosmetyki. Kupiłam odżywkę nawilżającą granat i aloes do włosów suchych i zniszczonych Alterra i emulsję dla kobiet w ciąży Babydream. Co prawda w ciąży nie jestem ale zależy mi na zapobieganiu rozstępom i ujędrnieniu skóry. Mam nadzieję, że będę z nich zadowolona.
 
 
 

Oczywiście jak je przetestuję to napiszę recenzje.
 
 
Pozdrawiam Was w to deszczowe, niedzielne popołudnie
 
LIMONKA
 
 

piątek, 5 października 2012

Żółta glinka czyli czas na październikową akcję maseczkową

Z ogromną przyjemnością biorę udział w październikowej akcji maseczkowej ponieważ uwielbiam maseczki. Lubię się zrelaksować z maseczką na twarzy, regularnie dwa razy w tygodniu je stosuję. Wybieram oczywiście te naturalne, raz z tubki czy saszetki, a czasami robię je sama. Zależy od tego ile mam czasu. Bardzo lubię eksperymentować z maseczkami, na szczęście moja skóra nie jest wrażliwa  i nic mnie jeszcze nie uczuliło.
 
Pamiętajcie stosujac maseczki, że warto je położyć także na szyję i dekolt. Te miejsca wymagają szczególnej uwagi, a maseczki szybko przyniosą efekty.
 
Jako pierwsza w październikowej akcji wystąpi glinka żółta ARGILES DU SOLEIL.
 
 
 
Les Argiles du Soleil pochodzi z Prowansji, gdzie znajduje się bogactwo glinek naturalnych. Region Prowansji to ponad 300 słonecznych dni w roku. Glinki wydobywane w Prowansji są uznane w wielu krajach za ich wyjątkowe właściwości znacznie lepsze od zwykłych glinek.
 
Muszę przyznać, że wcześniej rzadko stosowałam glinki czy kosmetyki z jej udziałem. Ale w końcu i ja je doceniłam. Mam jeszcze maseczki i szampon z glinką, ale o nim innym razem Wam napiszę.
 
 
Producent tak opisuje glinkę:
"Glinka jest produktem mineralnym w 100% pochodzenia naturalnego. Wydobywana w Prowansji. Przypomina składem czerwoną glinkę (krzem, aluminium żelazo, potas, magnez, wapń, mangan, cynk, miedź i selen), ale zawiera więcej żelaza, co wzmacnia jej właściwości regeneracyjne (pierwiastek ten niezbędny jest do prawidłowej budowy komórek skóry, włosów, paznokci).
Korzystna dla cery mieszanej. Zarówno glinka czerwona jak i żółta polecane są do pielęgnacji szczególnie skóry dojrzałej, wrażliwej, mieszanej i normalnej. Odświeża, regeneruje i wygładza skórę. Działa odżywczo, absorbuje zanieczyszczenia i toksyny. Łagodzi podrażnienia skóry".
 
    
 
 
 
Moja ocena:
Glinka żółta zamknięta jest w tubce o pojemności 100 g. Ma postać gładkiej pasty, którą nanosimy bezpośrednio na skórę. Glinka dobrze rozprowadza się na twarzy, kolor skojarzył mi się z błotem, jest taki brązowy. Glinka szybko zasycha na twarzy co sprawia, że nie za bardzo możemy mówić bo bardzo ściąga. Ja trzymałam maseczkę około 5-10 minut, potem zmyłam ją ciepłą wodą. Trochę ciężko się ją zmywa ale jak się nałoży cieńszą warstwę to jest lepiej. Po zmyciu maseczki skóra od razu jest matowa, ma bardziej jednolity kolor i sprawia, że drobne niedoskonałości szybciej się goją. Z całą pewnością glinkę żółtą docenią osoby z przetłuszczającą się lub tłustą skórą. Cera sucha może być za bardzo ściągnięta, lepiej już nałożyć maseczkę nawilżającą lub odżywczą. Ja mam raczej mieszaną cerę i po maseczce musiałam użyć od razu kremu ponieważ policzki miałam troszkę ściągnięte. Ale strefa T zdecydowanie lepiej wygląda. Glinkę po otwarciu należy zużyć w ciągu 6 miesięcy.
 
Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z tej glinki. A tubka powinna starczyć na dłuższy okres czasu. 
 
 
 
 
Dzięki poradom dziewczyn zawartych w komentarzach zrobiłam jeszcze raz maseczkę, tym razem nie dopuszczając aby zaschła na twarzy. Stosowanie jej okazało się o wiele bardziej przyjemne i skuteczne. Moja skóra uwielbia glinkę. Jest matowa, gładka i wygląda o wiele lepiej. Ja widzę efekty stosowania glinki w bardzo szybkim czasie. Pamiętajcie aby nie dopuszczać do zasychania glinki na twarzy, ja tego nie wiedziałam wcześniej, ale teraz już wiem i mogę spokojnie używać innych glinek z korzyścią dla mojej skóry.


A jak Wam idzie relaks z maseczką na twarzy?
 
 
Pozdrawiam
 
LIMONKA

środa, 3 października 2012

Zużycia wrześniowe

Kolejny miesiąc za mną. Udział w projekcie denko to dla mnie niesamowita mobilizacja. Muszę przyznać, że pomysł u mnie sprawdza się doskonale. Sumiennie i systematycznie zużywam zapasy i kupuję tylko takie kosmetyki, które muszę. Jeszcze trochę zapasów mi zostało, ale wiem, że każdy miesiąc zbliża mnie do celu.

We wrześniu udało mi się skończyć kilka kosmetyków. Jestem bardzo zadowolona z efektu. Systematyczna pielęgnacja to podstawa. Widzę same korzyści, zyskuje nie tylko moja skóra, ale i mój portfel.

 
A to są kosmetyki, które skończyłam we wrześniu:



1. Płyn micelarny marki ARGILE PROVENCE
Mój ulubiony kosmetyk do demakijażu. To już chyba czwarta moja butelka. Niesamowice wydajny, doskonale zmywa makijaż, nie podrażnia i nie uczula. Na pewno kupię ponownie. Recenzja tutaj.

To kosmetyk, który doskonale wpływa na naszą skórę. Na początku zapach mnie trochę irytował, ale można się przyzwyczaić. Skóra wygląda zdecydowanie lepiej. Warto kupić ten olej, ja chętnie poznam także i inne oleje. Recenzja tutaj.

3. Szampon/ żel do kąpieli Pomarańcza BIO XXL marki Argile Provence
To kosmetyk o wszechstronnym działaniu. Doskonały i jako szampon i żel pod prysznic. Pięknie pachnie i doskonale się pieni. Do tego mega wydajny. Może kupię ponownie, na razie mam ochotę na inne szampony do włosów. Pisałam o nim tutaj.

Uwielbiam wszelkie dodatki do kąpieli. Ostatnio zachwycam się kulami. Doskonale relaksują i ciało i duszę. Moim faworytem są musujące kule do kąpieli. Mała rzecz, a cieszy. Z pewnością kupię ją ponownie, jak również inne kule, które mnie kuszą. Recenzja tutaj.

5. Mydło perfumowane Lawenda marki Feniqia
Uwielbiam mydełka Feniqia. Pięknie pachną i doskonale działają na skórę. Lawendowe mydełko fajnie się pieni, w mydełku zatopione zostały kawałeczki lawendy co dodaje jeszcze większego uroku mydełku. To już moje kolejne mydełko, a recenzje przeczytacie tutaj. 

6. Odżywka do włosów Bio Jojoba- Karite-Rumianek ARGILE PROVENCE
To odżywka, którą miałam w łazience od dawna. Fajna odżywka do codziennego stosowania. Pięknie pachnie. Na końcu ciężko ją było wydostać z butelki. Ale raczej nie kupię ponownie bo lubię zmieniać odżywki czy balsamy do włosów. Recenzja tutaj.

7. Organiczny olej Arganowy Bio Argile Provence
Dobroczynne działanie oleju arganowego jest coraz bardziej doceniane. Dlatego skusiłam się na buteleczkę tego oleju. Skóra bardzo go pobiła. Myślę, że warto docenić olej arganowy w codziennej pielęgnacji. Kupię na pewno, ale chętnie z innej firmy dla porównania. Recenzja tutaj.

8. Krem nawilżający do rąk MARILOU BIO
Lubię kosmetyki Marilou Bio za doskonałą jakość i przystępną cenę. Ale ten krem mnie rozczarował. U mnie się nie sprawdził. Nie zauważyłam poprawy jakości skóry, moje dłonie były przesuszone pomimo częstego nakładania kremu. Na pewno nie kupię ponownie. Pisałam o nim tutaj.
 

9. Próbki
Zużyłam kilka próbek, które dołączono do moich zakupów. Kremy Lavera zapowiadają się obiecująco.
 
Pozdrawiam Was jesiennie
LIMONKA
 
 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...