poniedziałek, 30 września 2013

Owocowa przyjemność czyli tonizujący żel pod prysznic Love 2 Mix Organic

Jestem ogromną wielbicielką naturalnych mydełek. Zawsze mam kilka w zapasie. Taka to już moja mała słabość, jedno mydełko na pewno by mi nie wystarczyło. Oprócz mydełek bardzo lubię też żele pod prysznic, których używanie jest wielką przyjemnością. Z reguły pięknie pachną i umilają chwile pod prysznicem.
 
Tonizujący żel pod prysznic w swoim składzie zawiera między innymi organiczny ekstrakt z arbuza, który odświeża skórę i intensywnie nawilża, a także organiczny ekstrakt z liści eukaliptusa, który koi skórę i poprawia jej właściwości ochronne. Ogromną zaletą kosmetyku jest fakt, że nie znajdziemy w nim SLS, parabenów, olei mineralnych, ftalanów, glutenów i metali ciężkich.
 
 
 
 
Żel zamknięto w miękkiej, czarnej tubie. Opakowanie bardzo ciekawe, które zwraca uwagę. A w środku znajdziemy żel o lekko różowej barwie i przyjemnym owocowym zapachu. Żel świetnie sprawdził się w cieplejsze dni ponieważ świetnie orzeźwiał skórę. Zapach bardzo pobudzający i niezwykle rześki. Nie zauważyłam aby wysuszał skórę. Całkiem nieźle się pieni. Swoje zadanie spełnia więc jestem z niego zadowolona.
 
Zapach nie otrzymuje się zbyt długo na skórze ale dla mnie nie jest to najważniejsze. Plus za przyjemność używania i przystępną cenę. Za 200 ml tubę zapłacimy 16,00 zł.
 
Wygrałam ten kosmetyk w konkursie organizowanym przez sklep Triny. Dzięki temu miałam okazję poznać pierwsze rosyjskie kosmetyki.
 
 
 
 
Skład:Aqua with infusions of Organic Eucalyptus Globulus Leaf Extract (organic extract of the leaf), Organic Citrullus Lanatus Fruit Extract (organic extract of watermelon), Cocamidopropyl Betaine, Lauryl Glucoside, Decyl Glucoside, Glycerin, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Eleutherococcus Senticosus Extract, Benzyl Alcohol, Sodium Chloride, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Parfum, Citric Acid, Chlorophyll-copper complex, Caramel.
 
 
Lubicie rosyjskie kosmetyki? Na co warto się skusić?


Pozdrawiam Was cieplutko

LIMONKA



sobota, 28 września 2013

Kanu zestaw peelingów solnych do ciała

W mojej pielęgnacji doceniam moc działania peelingów do ciała. Regularne stosowanie sprawia, że moja skóra jest gładka i miła w dotyku. Wybieram różne peelingi w zależności od potrzeb skóry czy czasu, który mogę poświęcić na dodatkową pielęgnację. Jeśli mam więcej czasu w mojej łazience króluje czarne mydło i kessa. Cały rytuał pielęgnacyjny sprawia, że potem czuję się niesamowicie odprężona i zrelaksowana. Lubię takie pielęgnacyjne zabiegi w domu, to czas tylko dla mnie, nigdzie się nie spieszę, nikt mnie nie popędza, mogę spokojnie leżeć sobie w wannie, słuchać muzyki i takie chwile bardzo sobie cenię.
 
Jeśli mam mniej czasu to przeważnie wybieram gotowe peelingi do ciała, które doskonale się sprawdzają i w mojej pielęgnacji nie może ich zabraknąć. Zdecydowanie najchętniej kupuję cukrowe peelingi do ciała, dobrze służą mojej skórze i przyjemnie się je używa.


Zestaw czterech peelingów solnych od dawna czekał na wypróbowanie. Nigdy wcześniej nie stosowałam peelingów solnych i muszę przyznać, że zastanawiałam się nad ich działaniem. W zestawie znajdują się cztery peelingi o pojemności 50 ml każdy. Taki zestaw to świetny sposób na wypróbowanie kosmetyku przed zakupem pełnowymiarowego opakowania.
W uroczym pudełeczku znajdziemy peelingi:
  • limonka z algami - bogaty w niezbędne do zdrowego funkcjonowania skóry aminokwasy oraz mikroelementy, dzięki dodatkowi suszonych alg morskich (chondrus crispus). Jego świeży i cytrusowy aromat doda ci sił każdego dnia. 
  • czekolada-pomarańcza z dodatkiem kawy - peeling ten działa wyjątkowo pobudzająco i odświeżająco na zmęczone ciało. Wygładza i nawilża skórę, a zawarte w nim ziarenka kawy działają jako dodatkowy element peelingujący.
  • mango z nagietkiem - intensywnie nawilżający peeling solny o zapachy mango jest niezastąpiony dla osób o suchej, miejscami zrogowaciałej skórze. Kryształki soli delikatnie usuwają martwe komórki naskórka, działają przy tym jak magnes dla toksyn, które wydostają się z naszego organizmu przez otwarte pory. Peeling zawiera także płatki kwiatów nagietka, mające działanie antyseptyczne i przeciwzapalne.
  • grejpfrut z żurawiną - peeling solny o zapachu grejpfruta delikatnie usuwa martwy naskórek oraz zanieczyszczenia, pobudza przy tym krążenie krwi znacznie przyspieszając odnowę i regenerację skóry. Zawarta w nim suszona żurawina spowalnia proces starzenia się skóry, wzmacnia jej odporność immunologiczną, reguluje pH, działa także liftingująco. Kosmetyk ten przywraca skórze jej naturalny, zdrowy koloryt dbając przy tym o jej odpowiedni poziom nawilżenia.




Przed każdym użyciem peelingu najpierw trzeba dokładnie wymieszać zawartość słoiczka aż do uzyskania jednolitej masy. Ja stosowałam te peelingi w kąpieli, na rozgrzaną skórę. Masowałam skórę przez kilka minut po czym dokładnie spłukiwałam. Moja skóra była niesamowicie gładka i nawilżona. Na skórze pozostaje delikatna osłonka tłuszczowa, która według producenta wspomaga odbudowę płaszcza hydro-lipidowego. Trudno mi to stwierdzić po kilkakrotnym użyciu ale przy regularnym stosowaniu może i tak jest. Ale nie jest to tłusta powłoka, raczej powiedziałabym, że świetnie nawilżona skóra. Nie ma potrzeby stosować już balsamu do ciała, co jest dobrym rozwiązaniem od czasu do czasu.

Zaciekawiły mnie te peelingi solne do ciała, są równie skuteczne i przyjemne w stosowaniu jak peelingi cukrowe. Peelingi pachną subtelnie, bardzo przyjemnie. Najbardziej spodobał mi się peeling czekolada-pomarańcza z dodatkiem kawy i mango z nagietkiem. Szczegółowe informacje o tych peelingach znajdziecie na stronie sklepu Organeo. Ten zestaw kosztuje 45,00 zł, a za pełnowymiarowe opakowanie peelingu o pojemności 350 g trzeba zapłacić 51,00 zł. Może się skuszę na te peelingi jak będą w promocji.

Lubicie peelingi do ciała? Czy może uważacie, że jest to zbyteczny kosmetyk?

Pozdrawiam Was cieplutko
LIMONKA

czwartek, 26 września 2013

NEOBIO delikatny krem do rąk z bio aloesem i olejkiem z oliwek - potrafi uzależnić

Przez ostatnie kilka tygodni w mojej pielęgnacji stosowałam kosmetyki Neobio jeszcze z tej starej serii. Jak pewnie większość z Was wie, firma wypuściła nową serię kosmetyków i do tego z certyfikatem NaTrue. Nie muszę Wam chyba mówić jak bardzo miałam ochotę je wypróbować, tym bardziej, że ceny są bardzo atrakcyjne. Pierwszym kosmetykiem z nowej serii Neobio jaki pojawił się w mojej kosmetyczce był krem do rąk. I powiem Wam, że się w nim zakochałam.
 
 
 

Z opisu kremu wynika, że intensywnie pielęgnuje skórę rąk, nawilża ją, odżywia i chroni. Zawiera cenne składniki organiczne: bio aloes, bio olejek z oliwek oraz masło shea. Dzięki temu skutecznie pielęgnuje wymagającą skórę rąk, łagodzi podrażnienia i wygładza.

Kremy do rąk zawsze mam w swojej kosmetyczce, zresztą nie tylko w niej. Mam je w pracy, w torebce i w koszyczku przy łóżku. Systematyczne stosowanie sprawia, że nie mam zbytnio problemów z przesuszoną skórą dłoni. Jesień i zima nie są zbyt przyjazne dla dłoni, skóra szybciej ulega przesuszeniu i trzeba bardziej chronić je przed chłodem.
 
Krem do rąk Neobio z bio aloesem i olejkiem z oliwek od razu podziałał na moje zmysły. Uwielbiam zapach kosmetyków, w których na pierwszy plan wysuwa się aromat skórki pomarańczowej w syropie. Przynajmniej tak mi się ten zapach skojarzył. Zapach słodki, ciepły i niezwykle kuszący.
 
Krem spełnia moje wymagania. Dobrze się wchłania, pozostawia na skórze delikatny film, ale nie ma to nic wspólnego z lepkością. Krem stosowałam przeważnie w pracy i po krótkiej chwili mogłam spokojnie wrócić do swoich obowiązków. Jeśli jednak nałożymy go zbyt dużo to wymaga on więcej czasu aby się wchłonąć.
 
Muszę przyznać, że stosując ten krem moja skóra była dobrze nawilżona, mięciutka i gładka. Krem świetnie chroni skórę. Trafia na moją listę perełek kosmetycznych.


 

Krem nie zawiera silikonów, parabenów, parafin, syntetycznych środków barwiących, zapachowych i konserwujących. Do tego w procesie produkcji wykorzystywane są wyłącznie składniki z rolnictwa ekologicznego, został przebadany dermatologicznie, nie zawiera glutenu i jest odpowiedni dla wegan.  Krem ten jak i inne kosmetyki NEOBIO posiadają certyfikat NaTrue, który jest gwarancją naturalności tych produktów i potwierdza godne korzystanie z zasobów środowiska.
Za krem o pojemności 75 ml trzeba zapłacić 12,00 zł, dostępny jest na stronie NaturVita.pl (klik)
 
Składniki: Aqua (Water), Alcohol denat., Cocos Nucifera (Coconut) Oil*, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter*, Palmitic Acid, Stearic Acid, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil*, Isoamyl Laurate, Cetearyl Alcohol, Cetearyl Glucoside, Aloe Barbadensis Leaf Juice*, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Xanthan Gum, Sodium PCA, Betaine, Sodium Lactate, Tocopherol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil*, Lactic Acid, PCA Ethyl Cocoyl Arginate, Parfum (Essential Oils), Limonene, Linalool, Coumarin.

*składniki z certyfikowanych upraw organicznych



 
Używałyście już kosmetyki z nowej serii Neobio? Co o nich myślicie?
 
 
Pozdrawiam Was cieplutko
 
LIMONKA
 
 
 

niedziela, 22 września 2013

Luvos maseczka nawilżająca z probiotykiem i wyciągiem z aloesu

Kosmetyki Luvos już dawno podbiły moje serce. Bardzo przypadły mi do gustu maseczki, które doskonale służą mojej skórze. Bardzo wygodne są maseczki w saszetkach, które można od razu nałożyć na skórę i spokojnie się zrelaksować. W ofercie Luvos znajdziemy także maseczki do twarzy w proszku z ultra drobną glinką mineralną do przygotowania w domu. Nie wiem jak Wy, ale ja lubię przygotowywać sobie maseczki, które są w proszku. Dla mnie to już jest relaksujące i przyjemne. A sposób przygotowania jest banalnie prosty, wystarczy dodać wodę, wymieszać i gotowe.

Miałam już maseczkę w proszku anti-aging z wyciągiem z łubinu i korzenia lukrecji (klik). Bardzo ją polubiłam. Skusiłam się także na maseczkę nawilżającą z probiotykiem i wyciągiem z aloesu bo jak wiadomo nawilżanie skóry to podstawa.
 
 
 
Maseczki do twarzy z ultra drobną glinką mineralną pielęgnują wymagającą skórę i wspomagają naturalny proces samo-regeneracji komórek. O maseczce nawilżającej z probiotykiem i wyciągiem z aloesu przeczytamy, że dostarcza skórze odpowiednią ilość wilgoci, przez co czyni ją bardziej gładką, miękką i mniej podatną na powstawanie drobnych zmarszczek. Zawiera specjalny kompleks nawilżający w skład, którego wchodzą czynne kultury probiotyczne oraz wyciąg z aloesu. Dodatkowo cenne minerały i pierwiastki śladowe pochodzące z glinki Luvos® poprawiają mikro-krążenie oraz zwiększają stopień interakcji kompleksu nawilżającego w komórkach skóry. Systematyczne stosowanie maski rewitalizuje skórę, przywracając jej miękkość, elastyczność i świeży wygląd.

Skład: Loess, Kaolin, Talc, Squalane, Simmondsia Chinensis Seed Oil (Jojoba)*, Lactobacillus Milk, Calcium, Phosphorus, Magnesium, Zink Ferment, Aloe barbadensis, Distarch Phosphate, Sucrose Palmitate, Sucrose, Glyceryl Stearate Citrate, Glyceryl Stearate, Mannan, Xanthan Gum, Parfum (natural essential oils) Linalool**, Citronellol**), CI 77499, CI 77492, CI 77491 (iron oxides).
* z kontrolowanych upraw biologicznych
** z naturalnych olejków eterycznych
 

 
 
Od dawna już wiem, że kosmetyki z glinką mineralną dobrze służą mojej skórze. Mogę je kupować w ciemno bo moja skóra je po prostu uwielbia. Na mojej twarzy od razu widać różnicę i dlatego takie kosmetyki zawsze staram się mieć w swojej łazience.

Maseczka nawilżająca z probiotykiem i wyciągiem z aloesu znajduje się w szklanym słoiczku o pojemności 90 g . Przygotowanie maseczki jest bardzo proste. Do miseczki wystarczy wsypać około 1,5 łyżeczki proszku, dodać łyżeczkę wody i wymieszać aby uzyskać kremową konsystencję. Jeśli wydaje się za gęsta można jeszcze dodać odrobinę wody. Po wymieszaniu otrzymujemy maseczkę w czekoladowym kolorze. Nakładam ją na twarz, szyję i dekolt i po upływie około 15 minut zmywam ciepłą wodą. W trakcie stosowania maseczki spryskuję skórę wodą albo hydrolatem aby nie dopuścić do zaschnięcia maseczki. To bardzo ważne. A do zmywania maseczki używam chusteczki muślinowej co pozwala bardzo łatwo i szybko zmyć maseczkę ze skóry.
 

 

Po zmyciu maseczki moja skóra jest delikatna, gładka i nawilżona. Aż miło ją dotykać. Mam wrażenie, że skóra ma bardziej jednolity koloryt. Przeważnie na zakończenie nakładam jeszcze krem nawilżający z glinką mineralną Luvos i moja skóra wygląda świetnie.  W okresie jesienno-zimowym sprawdzi się idealnie. To kolejna maseczka Luvos, którą moja skóra polubiła.

Za słoiczek musimy zapłacić około 73,00 zł. Na pierwszy rzut oka cena wydaje się zbyt duża, ale opakowanie maseczki wystarczy na około 12 zastosowań, co sprawia, że jednorazowy koszt maseczki wyniesie około 6,00 zł.  Można także poszukać maseczek Luvos w promocji. Myślę, że warto się na nie skusić.

Do odkrycia została mi jeszcze maseczka antystresowa z wyciągiem z pestek winogron i zieloną herbatą Luvos. I pewnie i ona z czasem pojawi się w mojej kosmetyczce. Uwielbiam stosować maseczki i jestem przekonana o ich dobroczynnym wpływie na moją skórę.
 
 
 

A jakie są Wasze ulubione maseczki? Chętnie poczytam, bo pora uzupełnić moje maseczkowe zapasy.

 
Pozdrawiam Was cieplutko
 
LIMONKA

 

wtorek, 17 września 2013

Pat&Rub balsam do rąk żurawina, cytryna

Kosmetyki do pielęgnacji rąk są dla mnie bardzo ważne. Przywiązuję dużą wagę do tego aby smarować ręce po każdym myciu, sprzątać w rękawiczkach i nie zapominać o systematycznym stosowaniu różnych produktów. To przynosi efekty.
 
Skóra dłoni szybko ulega przesuszeniu, a wtedy ręce nie wyglądają najlepiej. Jesienią muszę stosować bardziej odżywcze kremy do rąk aby nie dopuścić do zbytniego przesuszenia skóry. Zmieniam kremy do rąk w zależności od pory roku. A jesienią i zimą nie wyobrażam sobie wyjść z domu i nie posmarować dłoni. Dobry krem to podstawa.

Balsamy do rąk Pat&Rub od dawna mi się marzyły. Rewitalizujący balsam do rąk żurawina, cytryna dostałam w prezencie na imieniny. Stał sobie spokojnie na półeczce i czekał na swoją kolej. Z przyjemnością się go używa. I żal mi będzie jak się skończy.
 
 
 
 
Z opisu balsamu wynika, że jest to bomba dobroczynnych substancji pielęgnujących zamknięta w kosmetyku naturalnym. Myślę, że każda skóra go doceni, nie tylko bardzo sucha. Balsam odnawia, nawilża, zmiękcza, rozjaśnia, koi, uelastycznia skórę rąk i wzmacnia paznokcie. Czyli ma wszystko to czego potrzebuje skóra rąk, narażona na negatywne działanie detergentów i innych czynników podrażniających lub wysuszających skórę. Balsam ma także naturalne filtry UV.
 
Kompozycja:         
  • ekstrakt z żurawiny* – nawilża, zwalcza wolne rodniki, regeneruje
  • masło awokado* – natłuszcza i regeneruje, chroni
  • masło z oliwek* – wygładza i koi
  • ekstrakt z cytryny* – rozjaśnia i odkaża skórę
  • olejek cytrynowy* – odświeża umysł, poprawia wygląd skóry
  • kwas hialuronowy* – nawilża i chroni
  • naturalna witamina E* – wygładza, ujędrnia, natłuszcza i nawilża
  • inne roślinne substancje natłuszczające i  nawilżające*
*surowce naturalne i z certyfikatem ekologicznym
 



 
Balsam do rąk jest kosmetykiem, który z przyjemnością się używa. Plus dla firmy za mega wygodne opakowanie, dzięki któremu  można wycisnąć tyle kosmetyku ile potrzeba. Bardzo podoba mi się opakowanie balsamu, kobiece i przyjemne dla oka.
 
A w środku perełka. Balsam doskonale nawilża skórę dłoni, dobrze się wchłania, sprawia, że skóra jest mięciutka i przyjemna w dotyku. Przy regularnym stosowaniu nie ma mowy aby pojawił się problem z przesuszoną skórą. Jeżeli chodzi o zapach to bardzo wyczuwalny jest aromat cytryny, zdecydowanie wysuwa się na pierwszy plan. Ja bardzo lubię takie zapachy w kosmetykach.
 
Balsam ma lekką konsystencję ale doskonale spełnia swoje zadanie. W opakowaniu znajdziemy 100 ml kosmetyku. Jedyny minus jaki widzę to cena. W regularnej cenie trzeba za  niego zapłacić 39,00 zł. Trochę dużo jak za krem do rąk. Ale z drugiej strony można od czasu do czasu się porozpieszczać tym bardziej, że na stronie sklepu często są promocje, które można ze sobą łączyć.
 
Mam ogromną ochotę poznać pozostałe balsamy do rąk Pat&Rub. Jeśli miałyście te balsamy do rąk, to ciekawa jestem, które polecacie.
 
 
Pozdrawiam Was cieplutko
 
LIMONKA
 
 
 
 

sobota, 14 września 2013

Jesienne nowości w mojej kosmetyczce

Jesień to moja ulubiona pora roku. Zwłaszcza ta złota, polska jesień. Uwielbiam kolorowe drzewa i szelest liści w parku. Jest przyjemnie, ciepło i paleta barw nastraja bardzo optymistycznie.
 
Jesienią w mojej kosmetyczce znalazły się nowości od Neobio. Będę rozpieszczać swoją skórę. Mleczko oczyszczające, krem pod oczy Anti Age i maseczka nawilżająca umilą mi pierwsze jesienne dni. A kosmetyki Neobio możecie kupić tutaj.

 
W mojej jesiennej kosmetyczce znalazły się też kosmetyki, na które od dłuższego już czasu miałam ochotę. Skończył mi się mój ulubiony puder sypki transparentny Lavera (pisałam o nim tutaj) i zastąpiłam go pudrem w kamieniu Trend  Sensitiv, też Lavera. Wybrałam odcień 01 zimny beż i jestem z niego bardzo zadowolona bo doskonale spisuje się na mojej twarzy. W końcu skusiłam się na żel stylizujaco-pielęgnujący do brwi Lavera bo od dawna planowałam go kupić. Do jesiennej kolekcji dołączył również szampon pomarańczowe mleczko do cienkich i delikatnych włosów Lavera. Te kosmetyki można kupić tutaj.
 
 
 
Jesień kusi licznymi promocjami i rabatami na zakupy. Niektóre z nich są bardzo atrakcyjne. Skusiłyście się na coś ciekawego?
 
 
Pozdrawiam Was cieplutko
 
LIMONKA
 

czwartek, 12 września 2013

Żel pod oczy Red Clover Neobio

Żel pod oczy Red Clover Neobio jest ostatnim kosmetykiem z mojej kolekcji „starego” Neobio, który trafia do torby denkowej. Skusiłam się na ten żel ponieważ był w bardzo atrakcyjnej cenie. Przeważnie do pielęgnacji okolic oczu kupuję kremy mające konsystencje kremowe i bardziej treściwe. Żel kupiłam z myślą o lecie ponieważ potrzebowałam kosmetyku, który szybko rankiem się wchłonie i nie będę musiała długo czekać zanim zrobię makijaż.

Pielęgnacja delikatnej skóry wokół oczu to od lat moja priorytetowa sprawa. Jako krótkowidz narażona jestem na częstsze mróżenie oczu, a to sprawia, że zmarszczki mimiczne szybciej  się pojawiają. Do tego należę do osób, które dużo się śmieją więc jestem bardziej narażona, że zobaczę na swojej skórze niechciane linie.

 


W ciągu ostatnich lat używałam bardzo wiele kremów czy serum do pielęgnacji oczu i z jednych byłam bardziej zadowolona, a z innych mniej. Wiem, że zmarszczek samym  kremem się nie zlikwiduje, ale zależy mi na dobrym nawilżeniu skóry i ujędrnieniu. Wierzę, że dzięki odpowiedniej pielęgnacji moja skóra będzie dłużej wyglądała dobrze i później pojawią się zmarszczki. Zauważyłam, że jeśli moja skóra jest dobrze nawilżona to optycznie okolica oka wygląda lepiej.
 

 
Żel pod oczy Neobio jak łatwo się domyślić jest kosmetykiem, który jest bardzo delikatny. Używam go przeważnie rano bo szybko się wchłania. Przeznaczony jest dla skóry wymagającej po 30 roku życia. Z opisu kremu wynika, że wygładza delikatną skórę wokół oczu, a wyciągi z czerwonej koniczyny, świetlika oraz ginkgo intensywnie nawilżają, likwidują opuchliznę i usuwają cienie pod oczami. Mam to szczęście, że jak na razie nie mam cieni ani opuchlizny pod oczami więc nie wiem jak poradziłby sobie z tym problemem. Żel pachnie bardzo delikatnie i zapach alkoholu jest wyraźny przy aplikacji ale nie stanowi to dla mnie jakiegoś problemu. Żel nie powoduje u mnie łzawienia oczu i nie szczypie.
 
 

Nie zauważyłam jakiegoś spektakularnego efektu w nawilżeniu skóry. Działa jak większość żeli pod oczy. Wolę jednak bardziej treściwe kremy, które lepiej służą mojej skórze.

Żel Red Clover lepiej sprawdza się przy porannej pielęgnacji, wieczorem wolę mocniejsze kremy pod oczy. W chwili obecnej używam oleju z opuncji figowej, który posiada potężne działanie przeciwzmarszczkowe, uelastycznia i wygładza skórę.

Skład żelu pod oczy:
Aqua (Water), Alcohol*, Glycerin, Sorbitol, Acacia Senegal Gum, Sodium PCA, Hydrolyzed Rhizobian Gum, Euphrasia Officinalis Leaf Extract*, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Dipotassium Glycyrrhizate, Trifolium Pratense (Clover) Flower Extract, Dehydroxanthan Gum, Maltodextrin, Parfum (Essential Oils).
 
Jeśli macie swoje sprawdzone kremy pod oczy to napiszcie w komentarzu, chętnie o nich poczytam.
 
 
Pozdrawiam Was cieplutko
 
LIMONKA



wtorek, 10 września 2013

Planeta Organica - krem do stóp z organicznym olejkiem z rokitnika

Po lecie warto bardziej intensywnie zadbać o stopy, które często są przesuszone. Lato w tym roku było cudowne, można było chodzić w sandałkach przez wiele tygodni. A stopy wymagają systematycznej pielęgnacji i to przez cały rok. Nie mam zbyt wiele problemów ze stopami ale pewnie dlatego, że nie odpuszczam sobie ich pielęgnacji. Jest to bardzo ważne, bo pamiętam, że dawniej zdarzało mi się nie smarować systematycznie stóp i nie wyglądały one dobrze. Teraz już nie popełniam takich błędów.
 
Skusiłam się niedawno na kilka rosyjskich kosmetyków. Wiele można o nich przeczytać na blogach i chciałam na własnej skórze przekonać się o ich działaniu. Kupiłam między innymi krem do stóp z organicznym olejkiem z rokitnika Planeta Organica. 





Kilka słów o tym kremie:
"Krem do stóp aktywnie regeneruje i odmładza skórę, sprzyja gojeniu się drobnych ran, otarć skóry, mikroszczelin, usuwa suchość i szorstkość skóry, posiada działanie antyseptyczne, odświeża i koi skórę stóp.

Olej Arktycznego Rokitnika to najbogatsze źródło witaminy C, aktywnie regeneruje i odmładza skórę, skutecznie hamuje oznaki starzenia. Odmiana rokitnika syberyjskiego jest bowiem tak bogata w odżywcze i lecznicze składniki, jak żadna inna, chociażby ta, którą spotykamy na wybrzeżach Bałtyku. Na Syberii robią najlepszy na świecie olejek rokitnikowy. Wykonują go uczciwie, nie dodając barwników, ani wyciągów z innych roślin zastępczych."
 
 
 
 
Skład: Aqua, Hippophae Rhamnoides Pulp Oil, Glyceryl Stearate, Cocoglycerides, Sodium Stearoyl Glutamate, Octyldodecanol, Glycerin, Glyceryl Stearate Citrate, Juniperus Communis Fruit Extract, Quercus Alba Barc Extract, Tocopherol, Hydrolyzed Wheat Protein, Parfum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid.
 
 
 
Opakowanie kremu to miękka tubka o pojemności 75 ml. Krem do stóp bardzo przyjemnie pachnie. Konsystencja nie jest zbyt gęsta, krem dosyć szybko się wchłania. Ja nakładam grubszą warstewkę kremu, masuję chwilę stopy i zakładam skarpetki na noc. Rankiem skóra jest gładka. Krem dobrze nawilża stopy. Nie mam problemów ze zbytnim przesuszeniem skóry i u mnie ten krem dobrze się sprawdza.
 
Myślę, że jest to dobry krem do codziennej pielęgnacji skóry normalnej, przy przesuszonej chyba będzie zbyt lekki.
 
 
Macie swoje ulubione kremy do stóp?
 
 
Pozdrawiam Was cieplutko
 
LIMONKA
 
 

czwartek, 5 września 2013

John Masters Organics naturalny mineralny filtr przeciwsłoneczny SPF 30

Odkąd pamiętam ochrona przed słońcem zawsze była dla mnie bardzo ważna. Kremów z wysokim filtrem używam praktycznie przez cały rok. Ciężko jest kupić naturalny kosmetyk z wysokim filtrem, który nie bieliłby bardzo skóry i nie powodował ogromnego świecenia. Wiele na ten temat czytałam i w końcu zdecydowałam się na naturalny mineralny filtr przeciwsłoneczny SPF 30 John Masters Organics.
 



Naturalny mineralny filtr stosuję jak krem dzienny. I nie opalam się wcale, bo po prostu nie lubię. Chronię swoją skórę przez cały rok i dzięki temu nie mam problemów z przebarwieniami na skórze.
 

Na opakowaniu możemy przeczytać:
 

 
Pozostałe składniki:
Aqua (water), aloe barbadensis (aloe vera) leaf juice, capric caprylic triglycerides, ethyl hexyl palmitate, glyceryl stearate, glycerin, cetyl alcohol, jojoba oil, shea butter, panthenol, tocopherol acetate, allantoin, sodium pca, green tea extract, magnesium aluminum silicate, hyaluronic acid, calendula extract, ethyl hexyl glycerin, benzyl alcohol



Filtr zamknięto w szklanej, ciemnej buteleczce. W opakowaniu znajduje się 59 ml kosmetyku. Filtr jest bardzo wydajny, używam go od prawie trzech miesięcy i jeszcze sporo go zostało. Wystarczy niewielka ilość aby posmarować dokładnie buzię. Mineralny filtr stosuję codziennie rano, czekam chwilkę aż się wchłonie. I tutaj zaskoczenie, krem delikatnie bieli ale tylko podczas aplikacji i jest to efekt krótkotrwały, po chwili idealnie stapia się ze skórą. Nie ma mowy o żadnym okropnym bieleniu, którego tak się obawiałam. Ja jeszcze delikatnie pudruję twarz aby zmatowić skórę, do tego celu używam pudru Lavera.
 
Zanim go kupiłam zastanawiałam się czy sprawdzi się na mojej skórze. Tym bardziej, że sporo kosztuje. Cena jak dla mnie to jego jedyna wada. Nawet w promocji musimy za niego zapłacić ponad 100,00 zł. Jednak biorąc pod uwagę jego wydajność naprawdę się opłaca. Tym bardziej, że jest to bardzo dobry, naturalny ochronny kosmetyk.
 
 
 
 
Krem dobrze rozprowadza się na skórze, jest w kolorze białym i jest prawie bezzapachowy. To mój najlepszy krem ochronny jaki do tej pory używałam. Po lecie nie mam żadnych przebarwień na skórze, skóra jest dobrze chroniona i z czystym sumieniem mogę go Wam polecić.
 
Ja kupiłam ten filtr kilka tygodni przed wakacjami kiedy był w dobrej promocji bo wiedziałam, że w okresie letnim cena na pewno będzie wyższa. Myślę, że warto w niego zainwestować. Jeśli nie uda mi się znaleźć dobrego i tańszego kremu z filtrem to pewnie kupię go ponownie w przyszłym roku.
 
 
Pozdrawiam Was cieplutko
 
LIMONKA

wtorek, 3 września 2013

Neobio pianka oczyszczająca Cherry Blossom - miły początek dnia

Przez ostatnie tygodnie miałam przyjemność używać kosmetyki Neobio jeszcze z tej "starej" wersji. Bo jak pewnie wiecie firma wypuściła nowe kosmetyki, które posiadają certyfikat NaTrue i mają bardzo przystępne ceny. Jestem bardzo ciekawa tej nowej serii kosmetyków i myślę, że z czasem pojawią się w mojej kosmetyczce.
 
Jeśli lubicie stosować pianki oczyszczające polecam Wam piankę oczyszczającą Neobio Cherry Blossom. Warto ją kupić zanim zniknie z rynku bo jest naprawdę świetna.
 
 
 
 
Pianka zawiera odżywcze wyciągi z kwiatów wiśni oraz z nasion pigwy, które stanowią łagodną formułę do oczyszczania suchej skóry bez pozbawiania jej wilgoci. A delikatne, aktywne składniki myjące oraz naturalne, przywracające wilgoć hydroekstrakty dają efekt czystej i zrelaksowanej cery.
 
Składniki: Aqua (Water), Glycerin, Betaine, Caprylyl/Capryl Glucoside, Parfum (Essential Oils), Coco Glucoside, Glyceryl Oleate, Sucrose Laurate, Disodium Cocoyl Glutamate, Sodium Cocoyl Glutamate, Sorbitol, Lilium Candidum Flower Extract*, Prunus Avium (Sweet Cherry) Flower Extrakt, Pyrus Cydonia Seed Extract, Prunus Cerasus (Bitter Cherry) Fruit Extract, Sodium Lactate, Lactic Acid, Maltodextrin, Potassium Sorbate, Limonene, Linalool, Geraniol
 
 
 
 
Piankę używam już od prawie dwóch miesięcy codziennie rano. Piękny kwiatowy zapach nastraja mnie optymistycznie na nadchodzący dzień. Bardzo przyjemnie się ją stosuje. Pianka jest delikatna, nie wysusza skóry, świetnie oczyszcza. Czysta skóra zagwarantowana.
 
Piankę nanoszę na wilgotną twarz, chwilkę masuję i spłukuję. Moja skóra bardzo polubiła tą piankę. Ma bardzo przyjemne opakowanie, przez które dokładnie widać ile zostało kosmetyku. A w plastikowej, kwadratowej buteleczce  znajduje się 125 ml kosmetyku. Cenną informacją jest fakt, że pianka  posiada certyfikat BDIH i EcoControl.
 
 
 
 
 
Lubicie stosować pianki do oczyszczania skóry?
 
 
Pozdrawiam Was cieplutko
 
LIMONKA
 
 

niedziela, 1 września 2013

Projekt denko - sierpień 2013

Ostatni wakacyjny miesiąc za nami. Nie wiem jak Wam ale mnie bardzo szybko te wakacje przeminęły, pogoda była wspaniała i chociaż miałam tylko kilka dni urlopu to troszkę odpoczęłam. Miesiąc się skończył pora więc pokazać moje sierpniowe denko. W lipcu do denkowej torby trafiło dziesięć kosmetyków. A jak jest w sierpniu?
 


 
W sierpniu do mojej denkowej torby trafiło czternaście kosmetyków. Jestem bardzo zadowolona. Najbardziej wydajne okazało się czarne mydło Feniqia i naturalny peeling z pestek truskawek, które używałam od wielu, wielu tygodni.
 
 
A oto co udało się skończyć w sierpniu:
 
 
 
1. Szampon do włosów farbowanych Lavera
Bardzo dobry szampon o pięknym zapachu. Świetnie oczyszcza i nie plącze zbytnio włosów. Jest bardzo wydajny i przyjemny w użyciu. Dobrze się pieni. Kupiłam już inną wersję szamponu Lavera. Pisałam i nim tutaj.
 
2. Neobio mleczko oczyszczające Red Clover
Mleczko dosyć dobrze oczyszcza skórę. Nie zachwyciło mnie na tyle abym kupiła je ponownie. Recenzja tutaj.
 
3. Neobio tonik do twarzy Red Clover
Tonik był bardzo przyjemny w użyciu i nie wysuszał mojej skóry. Ma ładny delikatny kwiatowy zapach. Z chęcią bym go kiedyś jeszcze kupiła ale pojawiło się nowe Neobio i mam ochotę poznać ten nowy tonik.  Pisałam o nim tutaj.
 
4. Ikarov dwufazowy płyn do demakijażu
To jeden z moich ukochanych kosmetyków, to już kolejna moja buteleczka. Zużyłam już ich kilka i następną też już mam w swojej łazience. Pięknie pachnie i doskonale zmywa makijaż. Na pewno kupię ponownie. Przeczytacie o nim tutaj.
 
5. Peeling z pestek truskawek z Archipelagu Piękna
Niesamowicie wydajny produkt. Stosowałam go od bardzo dawna i w sumie cieszę się, że się skończył. Jest bardzo ostry, a ja wolę delikatniejsze peelingi. Na pewno go nie kupię. Pisałam o nim tutaj.
 
6. Lavera puder sypki transparentny
Puder jest rewelacyjny. To mój ulubieniec letnich miesięcy. Muszę przyznać, że mnie zauroczył. Pięknie pachnie, idealnie wtapia się w skórę i jest niewioczny na skórze. Daje matowe, satynowe wykończenie. Super. Wystarczył mi na cztery miesiące. Z pewnością jeszcze do niego wrócę. Recenzję przeczytacie tutaj.
 
7. Neobio krem na noc Cherry Blossom
Bardzo dobrze służył mojej skórze. Pięknie pachnie, jest lekki ale dobrze nawilża skórę. Rano aż miło spojrzeć w lustro. Pewnie bym go kupiła ale kusi mnie nowe Neobio. O tym kremie przeczytacie tutaj.
 
 
 
8. Feniqia czarne mydło Musc & Ambre
Najlepsze czarne mydło jakie do tej pory używałam. W duecie z kessą moje ciało było niesamowicie gładkie. Pachnie ciepło, orientalnie i zmysłowo. Idealne do zabiegów hammam we własnej łazience. Po użyciu pięknie pachnie ciało i łazienka. Z przyjemnością bym go kupiła ale nigdzie nie widziałam go w sprzedaży.
 
9. Bioluxe krem do rąk z organicznym ekstraktem z oliwek
Całkiem niezły krem do codziennego stosowania. Przyjemnie pachnie i szybko się wchłania. Mała pojemność idealna do torebki. Może skuszę się na inną wersję tego kremu. A o nim pisałam tutaj.
 
10. Krem do rąk Alva mini
Bardzo dobry krem do rak. Miałam wersję mini, którą używałam w pracy. Kremik przyjemnie pachnie i dosyć dobrze się wchłania. Na początku sprawia wrażenie, że jest tłusty ale nie powoduje, że skóra się lepi. Za to dłonie są dobrze nawilżone. Chętnie kupię większe opakowanie tego kremu.

11. JOIK peeling grejpfrutowo-mandarynkowy do ciała z białym cukrem i granulkami jojoba
Bardzo polubiłam ten peeling. Zapach zniewalający, używanie go to sama przyjemność. Po użyciu skóra jest gładziutka i miękka w dotyku. Takie kosmetyki to ja uwielbiam. Pewnie się jeszcze skuszę, może wypróbuję inną wersję. Pisałam o nim tutaj.

12, 13, 14. Dodatki kąpielowe Stenders
Jak wiecie uwielbiam dodatki do kąpieli. Wybieram różne, w zależności od nastroju. W sierpniu rozpieszczałam moją skórę kąpielą w mleku lawendowym i kokosowo-waniliowym. Zużyłam też kulę lipową, która tez była bardzo przyjemna. Bardzo lubię dodatki kąpielowe Stenders, moja łazienka mogłaby tak wyglądać jak ten sklep. Tyle wspaniale pachnących kosmetyków w jednym miejscu. Marzenie. Na pewno jeszcze się na nie skuszę. Więcej przeczytacie tutaj.


To są wszystkie kosmetyki, które udało mi się skończyć w sierpniu. Mam nadzieję, że wrzesień okaże się równie udany jak ten miesiąc.

 
A jak Wam idzie projekt denko?


Pozdrawiam Was cieplutko i życzę dużo słoneczka (u mnie właśnie pada deszcz, jest ponuro i chłodno)

LIMONKA

 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...